Piotr Mlącki: Obrazy
Wystawy zbiorowe w Polsce /ŚWIAT NA ZAKRĘCIE...
Powszechny popłoch wobec nadchodzącej Apokalipsy! Świat nam się zawali, a władzę przejmie Sztuczna Inteligencja! Stracą pracę i sens istnienia miliony ludzi – taką wizję kroją nam malkontenci. A tutaj warto uświadomić sobie, że AI to nic innego jak jedno z narzędzi, którym posługuje się komputer, czyli niewiarygodnie szybkie liczydło. Zdaje się, że już niemal wszystko da się zapisać w formie zer i jedynek: jest, nie ma. Codziennie uwikłani w rachunek dziesiętny lekceważymy ten najprostszy zapis, dostępny przecież już niemowlętom – albo nie pojmujemy jego możliwości, a te są niemal nieograniczone. Prawda, ale z akcentem na „niemal”. Komputer bowiem to narzędzie, wielce użyteczne, ale skrajnie racjonalne – nie daje szansy na cokolwiek innego niż na produkt wynikający z tego, co mu się wcześniej włoży. Tak więc Chat GPT to nie upiorna maszyna produkująca światową literaturę czy podobne rzeczy, ale KOMPILATOR materiałów „na rzecz i podobieństwo”, jak mawia Pismo. Komputer nie ma wyobraźni i nigdy mieć nie będzie. To nasze skołatane szare komórki są w stanie pisać prawdziwie nowe wiersze i przekraczać granice. Tworzyć rzeczy, o których powszechnie wiadomo, że tego zrobić się nie da. Po każdym odkrywczym zdarzeniu nachodzą czarne myśli, bo co się stanie, jeśli użyje go osoba o złych intencjach. Dźwignia, nóż, koło, prąd zmienny, maszyna parowa, automat, reaktor atomowy, komputer. Zawsze można świat widzieć czarno, ale po co. Prąd zmienny jest w powszechnym użyciu, bo daje się transformować, automatyka przyniosła wiele nowych miejsc pracy, choć wymaga zdecydowanie wyższych kwalifikacji. Tak samo będzie ze sztuczną inteligencją. Kołodziej nie może dziś liczyć na stałe zatrudnienie, a chyba niebawem także programista. Ale twórca może, i to chyba na wciąż rosnące! Ćwiczone codziennie zajęcia z kompozycji polegają przecież na kojarzeniu oddzielnych elementów w jedną, spójną całość. Tak się robi obraz, symfonię i poemat. Powtarzam wciąż, że Steve Jobs do końca życia za główne źródło sukcesów miał gruntowne wykształcenie plastyczne, czyli łączenie rzeczy pozornie odległych. Tak powstał komputer Apple.
Piotr Mlącki maluje obrazy i robi instalacje artystyczne. Napisałem „robi”, bo tak mówił mój mentor i promotor malarskiego dyplomu prof. Aleksander Kobzdej. „Zrobiłem obraz”, nie zaś stworzyłem dzieło, opus, czy jak tam jeszcze pieszczą się sobą narcystyczni wyrobnicy. Mlącki maluje, a przedtem myśli i wybiera tematy równie ważne dla Niego, a chyba i dla naszej reszty z ośmiu miliardów. Jeśli pojęcie „sztuka krytyczna” ma dzisiaj jeszcze jakieś znaczenie, to głos Piotra Mląckiego nie powinien być słyszany jako mowa w tłumie. On nie kwalifikuje się na członka chóru. Mówi za siebie. I za nas, za wielu z nas. Język sztuki tym się wyróżnia, że jest nieprzekładalny. Tłumaczenie, „co też artysta chciał przez to powiedzieć”, powinno być nie tylko zabronione, ale wręcz karalne, nawet w odniesieniu do słowa pisanego. Bo każdy ma prawo do własnego zdania, a odzew wśród owych miliardów niech będzie choć jednostkowy. Także warto!
Piotr Mlącki podejmuje jakże istotny temat zmienności, z którym żyjemy, odkąd nasz gatunek pojawił się na planecie. Ned Ludd przewodził w dziewiętnastowiecznej Anglii przerażonym utratą marnej racji bytu, tak jak dziś boimy się Sztucznej Inteligencji. Pewnie wcześniej podobnie bano się wynalazku koła, noża i energii jądrowej. Warto przyjąć, że jedną z ważnych konstatacji niedawnych lat był pogląd Zygmunta Baumana o „płynnej nowoczesności”, dziwnie podobnej do antycznej, heraklitowej „panta rhei”.
Wyobraźnia, kreatywność, całe spektrum uczuć – a wszystko to zbudowane na logicznym, by nie powiedzieć, mądrym podkładzie kompozycyjnym. Żaden komputer, nawet wyposażony w Chat GPT bądź inne, nowe narzędzia, nigdy tego nie posiądzie. Każdy twórca, niekoniecznie w branży artystycznej jest od komputera lepszy, choć nigdy nie dorówna mu pamięcią. Ta ludzka ma to do siebie, że sprawnie wyrzuca rzeczy niepotrzebne. W nauce i technologii także przekracza się granice i robi rzeczy niemożliwe, podobnie jak w sztuce. Jedziemy zatem na podobnym wózku. Moja definicja kultury, to jedność nauki, technologii, sztuki i dobrych obyczajów. Oby!
Piotr Mlącki nie robi ładnych rzeczy, choć potrafi. Namaluje realistycznie konia, choć nie sam obiekt jest celem. Istotna jest nasza relacja z „braćmi mniejszymi”, jak to nazwał św. Franciszek. Wrażliwość na sprawy odruchowo lekceważone (nabyta kultura, przyzwyczajenia) to jeden z symptomów kreatywności. Olga Tokarczuk w swym noblowskim wystąpieniu używała słowa „czułość”, które w technice oznacza wrażliwość na minimalne bodźce. Apelowała więc o naszą większą uważność. Podważanie dogmatów to także objaw twórczego potencjału. Bezrefleksyjnie przyjęty system wartości ogranicza, jak każdy aksjomat. Myślmy. Oceniajmy. Temu służą prace Piotra Mląckiego. Piękna bywa natura: szczotka ametystowa i uroda Maryni. Pytał góral malarza, po co on to maluje, bo przecież góry są! W tej anegdocie zawiera się imperatyw kreatywności: komputer zawsze będzie odtwarzać, także ten wyposażony w Chat GPT! A malarz tworzy: w polskim języku „twórca” tylko jedną literą różni się od „stwórcy”, mierzymy więc wysoko! I niech to zdanie pozostanie jako iskra optymizmu w niełatwych czasach. Pamiętajmy także o przodkach, bo każde czasy są niełatwe, jako że „nic dwa razy się nie zdarza”, jak pisała Wisława Szymborska.
Rafał Strent